Blíži sa najkrajší čas roka, kedy si oddýchneme a strávime čas v kruhu blízkych s hromadou dobrého j...
Zwiódł nas Wilk z Wall Street. Jakie inwestycje kuszą młodych ludzi?
Influencerzy i rówieśnicy kuszą Cię do wypróbowania aplikacji do inwestowania w akcje lub kryptowaluty? Obiecują, że przyniesie Ci to bajeczne bogactwo? Ostrożnie. Większość takich inwestycji przynosi straty. Jeżeli myślisz o rozpoczęciu inwestowania, dowiedz się, jak pułapki czyhają na młodych inwestorów.
Ostatnio obserwuję wśród moich rówieśników fajny trend: młodzi ludzie zainteresowali się inwestowaniem i nie chcą bezproduktywnie trzymać pieniędzy na rachunkach bankowych. To dobra informacja. I nie są to tylko moje odczucia – Finder.com, na przykład, zamówił w Wielkiej Brytanii badanie, z którego wynika, że ponad 75% młodych ludzi z pokolenia Millenialsów oraz pokolenia Z planuje w przyszłym roku zainwestować.
Źródło: Finder.com
Ankietowani jako przyczyny takich planów podają przede wszystkim niskie stopy procentowe w bankach, ale także pojawienie się aplikacji do inwestowania. Powyższy wykres podsumowuje powody zainteresowania inwestowaniem dla wszystkich grup wiekowych. Jeżeli przypatrzymy się wyłącznie milenialsom, możemy dostrzec, że pojawienie się aplikacji do inwestowania stanowiło ważny powód dla aż 44% z nich.
W tym artykule chcę skupić się właśnie na takich aplikacjach. Pułapki, które się z nimi wiążą, można wychwycić już przysłuchując się uważnie rozmowom na ich temat. Dogecoin i Ethereum jednego z moich przyjaciół właśnie spadły, choć był przekonany, że będą wzrastać. Inny znajomy otworzył konto na platformie NAGA i słucha porad, które akcje kupić w tym tygodniu, a których lepiej się pozbyć, od „doświadczonych” streamerów.
Świat inwestowania jest dynamiczny, a jego najzdolniejsi członkowie zdobędą bajeczny majątek – wystarczy, że wstrzelą się w odpowiedni moment i dokonają właściwych wyborów, prawda? Oglądaliśmy w końcu Wilka z Wall Street i widzieliśmy, że giełdy zarówno tworzą, jak i niszczą miliony w ciągu kilku minut.
Problem w tym, że to tak nie wygląda. Inteligentne inwestowanie jest zaskakująco nudne. Zamiast zwracać uwagę na to, jaka kryptowaluta obecnie rośnie, warto po prostu uzbroić się w cierpliwość. Do tego wrócimy jednak jeszcze nieco później.
Niskie opłaty i płonne nadzieje
Na początek przyjrzę się temu, co ułatwiło młodym ludziom dostęp do rynków finansowych. Wielu z nich korzysta w tym celu z internetowych platform tradingowych. To aplikacje, które każdy może w kilka chwil pobrać na swój telefon i rozpocząć inwestowanie, zwykle o bardzo niskich opłatach. Większość młody ludzi dorastała ze smartfonem w ręku, a zatem szybkie odnalezienie się w interfejsie raczej nie stanowi dla nich problemu.
Poszczególne platformy niewiele różnią się między sobą. Niektóre z nich, takie jak Robinhood, w ogóle nie pobierają opłat za poszczególne transakcje, a przychody pozyskują z innych źródeł. Inne, takie jak niemiecka NAGA, pobierają opłaty, ale oferują swoim klientom możliwość naśladowania transakcji znanych inwestorów (spekulantów) lub influencerów. Zjawisko takie nazywamy handlem społecznościowym.
Niezależnie jednak od konkretnego zastosowania, inwestorów na tych platformach łączą ich dane demograficzne oraz źródła motywacji. W większości to młodzi ludzie - połowa użytkowników Robinhooda jest jeszcze przed trzydziestką i nigdy wcześniej nie inwestowała. Niektórzy pragną zarabiać na własne mieszkanie, ale wielu milenialsów próbuje po prostu zwiększyć swoje miesięczne dochody.
Ceny akcji GameStop
Jeżeli zaś chodzi o motywację, to bardzo łatwo jest dać się skusić wizją szybkiego zarobku. Wzorami do naśladowania stają się ludzie tacy jak reklamująca platformy tradingowe na Słowacji Zuzana Plačková, która rzekomo zarobiła 865 euro w 4 dni, czy streamer The Roaring Kitty, który twierdzi, że zarobił 20 milionów dolarów na akcjach GameStop. Intuicja sama podpowiada, że trudno będzie powtórzyć takie sukcesy. W przeciwnym razie wszyscy mieszkalibyśmy w rezydencjach.
W jaki sposób inwestują użytkownicy tych platform?
W porównaniu z tradycyjnymi brokerami (czyli podmiotami uprawnionymi do kupowania i sprzedawania papierów wartościowych na giełdzie w czyimś imieniu) możemy zobaczyć dwie różnice w zachowaniu przeciętnego użytkownika. Pierwszą z nich jest wyższa częstotliwość handlu, drugą - popularność bardziej ryzykownych, spekulacyjnych instrumentów.
Większa częstotliwość oznacza częstsze transakcje kupna oraz sprzedaży określonych papierów wartościowych. Zamiast kupować i utrzymywać akcje przez kilka lat, użytkownicy próbują odgadnąć, w których tygodniach papiery wartościowe będą rosły, a następnie szybko się ich pozbywają i wymieniają na inne. Badanie z pierwszego kwartału 2020 r. porównało wolumen obrotu między przeciętnym użytkownikiem Robinhooda a tradycyjnym amerykańskim brokerem Charlesem Schwabem i wykazało, że ten pierwszy dokonywał transakcji aż 40 razy częściej.
Jednocześnie na platformach tych popularne są bardziej ryzykowne instrumenty, takie jak opcje czy kryptowaluty. Te pierwsze stanowią właściwie zakłady na to, jakie będą przyszłe wyniki konkretnych papierów wartościowych, te drugie podlegają z kolei ekstremalnym wahaniom cen. Nie zrozum mnie źle – ryzykowne narzędzia są również sprzedawane na Wall Street. Tam jednak wykonują je matematyczne mózgi i superkomputery.
Źródło: The New York Times/Alphacution Research Conservatory
Z tego powodu tradycyjni brokerzy najczęściej zabraniali niedoświadczonym inwestorom kupowania takich instrumentów. Teraz jednak, kiedy wystarczy pobrać w tym celu aplikację, ryzykowne papiery wartościowe przeżywają prawdziwy boom.
Taki wzorzec zachowania ma dwie przyczyny. Pierwszą z nich jest filozofia szybkiego wzbogacania się. Aby zwiększyć zysk, starasz się odgadnąć, które akcje odnotują ponadprzeciętny wzrost.
Drugą jest jednak to, że platformy bezpośrednio popychają swoich użytkowników do częstego dokonywania transakcji, co prowadzi mnie do następnej części artykułu.
Inwestowanie jako gra komputerowa
Na początku możesz się zastanawiać, dlaczego platformy miałyby to robić – w końcu brzmi to dość niebezpiecznie. Motywacja różni się w zależności od aplikacji. Być może spotkałeś się kiedyś z opinią, że ich klienci nie są tak naprawdę klientami, ale produktem. To częściowo prawda: niektóre platformy czerpią większość swoich przychodów ze sprzedaży tzw. płatności za przepływ zamówień (PFOF).
Źródło: Wnioski regulacyjne oraz eksperci branżowi
Kiedy zgłaszasz w aplikacji chęć zakupu papieru wartościowego, zwykle nie dzieje się to od razu – aplikacja oczekuje na większą ilość skumulowanych zleceń, które wykona za jednym razem. W tym czasie będzie sprzedawać informacje o zleceniach oczekujących innym podmiotom inwestującym na giełdzie, aby mogły wcześniej kupić papier wartościowy i sprzedać go zwykłym użytkownikom aplikacji po wyższej cenie.
Oznacza to, że im więcej transakcji przeprowadzają młodzi klienci, tym więcej sprzedać mogą platformy PFOF. Niektóre aplikacje pobierają dodatkowo opłaty bezpośrednio za każdą transakcję, co tym bardziej zwiększa ich motywację, aby namawiać użytkowników do jak najczęstszych transakcji.
W praktyce sprawiają oni, że użytkownicy cały czas siedzą jak na szpilkach, myśląc, czy właśnie nie omija ich transakcja życia albo czy nie powinni aby zmienić swojej strategii. Wystarczy, że wartość portfela spadnie o zaledwie 0,01%, a cały interfejs rozświetla się na czerwono, krzycząc, że użytkownik powinien pozbyć się obecnych akcji i zaopatrzyć się w inne.
Kiedy klient siedzi w pracy lub na lunchu, jego smartfon wysyła powiadomienia, jakie akcje były najbardziej zyskowne w ciągu ostatnich 24 godzin, aby klient na pewno nie zapomniał ich kupić. Jeśli to zrobi, na ekranie pojawia się deszcz konfetti, aby nagrodzić go zastrzykiem dopaminy.
Inną metodą stosowaną przez aplikacje jest oferowanie możliwości naśladowania celebrytów, np. influencerów czy doświadczonych inwestorów. Osoby te inwestują duże sumy lub zarabiają na platformie, która pozwala im na pokrycie opłat z częstych transakcji. Jeżeli jednak przeciętny człowiek inwestuje w ten sposób mniejsze sumy, jego zyski są zbyt małe, aby zrekompensować stratę wynikającą z opłat. Całe inwestowanie kończy się wówczas tylko stratą pieniędzy, a zarabia na tym platforma.
Dlaczego to niebezpieczne?
Główne zagrożenie wynikające z inwestowania na takich platformach to niemal pewna utrata swoich oszczędności. Badanie przeprowadzone wśród brazylijskich daytraderów (osób, które handlują na giełdach z wysoką częstotliwością) wykazało, że 97% z nich po roku praktykowania tego nawyku odnotowuje stratę. Wyjaśnić to pomoże nam teoria efektywnego ekonomicznie rynku.
Teoria ta mówi, że wszystkie dostępne informacje zawsze znajdują odzwierciedlenie w wycenie papieru wartościowego, a dalszy rozwój cen będzie determinowany przez przyszłe zdarzenia, których nie można przewidzieć. Brak możliwości odkrycia czegoś, co rynek przeoczył, dobrze uzmysławia fakt, że większość konkurujących ze zwykłymi ludźmi inwestorów z banków inwestycyjnych to zespoły najlepszych matematyków na świecie, wspomaganych dodatkowo przez superkomputery.
Równie niebezpieczne jest naśladowanie influencerów, którzy nie mają doświadczenia w inwestowaniu i w praktyce najczęściej wybierają losowe akcje. Platforma NAGA, raj dla handlu społecznościowego, sama przyznała, że ponad 74% rachunków inwestorów detalicznych ponosi straty finansowe na skutek inwestowania za jej pośrednictwem.
Dla wielu z nich ma to ogromny wpływ na ich życie. Wielu młodych ludzi inwestuje za pomocą tych aplikacji oszczędności, które zgromadzili z myślą o weselu czy wkładzie własnym w mieszkanie, a część przelewa tam nawet środki wzięte na kredyt.
Dodatkowo pamiętaj, że jeśli ponosisz stratę – nie tracisz tylko zainwestowanej kwoty. W praktyce tracisz również wszystkie potencjalne zyski z tych pieniędzy. Jeżeli na przykład w wieku 25 lat stracisz 10 000 złotych, to ominie Cię 217 000 złotych, które mógłbyś otrzymać po 40 latach przy średniej rocznej stopie zwrotu na poziomie 8%.
Platformy tradingowe przynoszą także jeszcze inną szkodę, jaką jest tworzenie złych nawyków inwestycyjnych. Jeśli ktoś chce inwestować na dłuższą metę, na przykład oszczędzać na emeryturę, musi zbudować zdywersyfikowany portfel papierów wartościowych, a następnie najlepiej zostawić go w spokoju na dziesięciolecia – nawet, jeśli w międzyczasie nadejdzie kryzys.
Nawyki takie jak iluzja posiadania kontroli nad wynikami na rynku czy cotygodniowe kupowanie akcji na podstawie aktualnych newsów oddalają od tej strategii i mogą sprowadzić inwestowanie do zwykłego hazardu.
Jaka jest lepsza alternatywa?
Na szczęście istnieją jeszcze inne możliwości, które pozwalają młodym ludziom bezpiecznie zarządzać swoimi pieniędzmi. Należy jednak wyzbyć się złudzeń już na samym początku – takie alternatywy nie przyniosą 20 milionów i nie umiejscowią nas z dnia na dzień w gronie najbogatszych. Mogą jednak niemal z pewnością zagwarantować, że będzie nas stać na przyzwoitą emeryturę, zakup własnego mieszkania czy sfinansowanie edukacji naszych dzieci.
Sposobem na minimalizację ryzyka straty jest długoterminowe pasywne inwestowanie. Wartość całego rynku na przestrzeni dziesięcioleci zawsze rosła, jako że produktywność oraz światowe bogactwa stopniowo wzrastały. Chociaż więc były lata, w których wartość wszystkich aktywów spadała, to straty te były nadrabianie w kolejnych okresach. Jak zatem inwestować? Ze spokojem i bez spekulacji. Najlepiej, jeśli zostawisz swój portfel w spokoju na lata, a w przyszłości będziesz mógł czerpać zyski, które wypracuje.
Argument ten potwierdza również słynny zakład guru inwestycji Warrena Buffetta przeciwko funduszom hedgingowym. W 2008 roku Buffet założył się, że indeks amerykańskich spółek S&P500 przewyższy w horyzoncie 10 lat starannie dobrany portfel akcji funduszy hedgingowych. I zakład wygrał.
Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że to rozwiązanie jest równie przystępne jak wspomniane wcześniej aplikacje. Wysyłanie 50 złotych miesięcznie do portfeli funduszy ETF, które naśladują cały rynek, a nie konkretne akcje, jest bez większych trudności możliwe nawet na studiach, jeżeli dorabiasz w niepełnym wymiarze godzin. Trzeba jednak porzucić wizję posiadania milionów w kilka lat po ukończeniu studiów. Droga do bogactwa wymaga cierpliwości i wytrwałości, ale na jej końcu czeka zasłużona nagroda.