Bogaty ojciec, biedny ojciec – recenzja książki
To książka, która sprawiła, że spojrzałem na pieniądze z zupełnie innej perspektywy. Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto chciałby nauczyć się lepiej zarządzać finansami osobistymi.
Juraj Hrbatý | Szkoła inwestowania | 3. marca 2021
Robert Kiyosaki jest prawdopodobnie najlepiej sprzedającym się autorem książek z dziedziny finansów osobistych. „Bogaty ojciec, biedny ojciec“ to najpopularniejsza z napisanych przez niego pozycji - sprzedała w się liczbie ponad 40 milionów egzemplarzy na całym świecie.
Niezmiernie cieszy mnie fakt, że książki Kiyosakiego przetłumaczone zostały także na język polski – wśród rodzimych książek ze świecą szukać bowiem pozycji o tematyce zarządzania finansami osobistymi czy umiejętnościach finansowych. W związku z tym jeszcze bardziej zachęcam do zapoznania się właśnie z tym tytułem.
Sprawdź też, co na temat rad bogatego ojca mówią Klaudia i Przemek.
Książka opowiada o tym, w jaki sposób Robert nauczył się zarządzać swoimi pieniędzmi i jego drodze do bogactwa – od dzieciństwa aż po dorosłe lata - w oparciu o proste przykłady i interesujące historie. Sposobów na zdobycie fortuny jest wiele. Niestety, tradycyjna, skupiona wokół ocen oraz wiedzy teoretycznej edukacja nie przygotowuje nas, abyśmy umieli je odpowiednio wykorzystywać.
Na początku książki poznajemy dzieciństwo Roberta. Jego tata cieszy się uznaniem jako profesor na uniwersytecie. Najbardziej zależy mu na tym, aby syn osiągał dobre wyniki w nauce oraz miał możliwość znalezienia dobrze płatnej pracy.
Tymczasem tata jego najlepszego przyjaciela i kolegi z klasy, Mike’a, jest lokalnym przedsiębiorcą, który otacza się dobrze wykwalifikowanymi ludźmi, pracującymi dla niego i zarabiającymi dla niego pieniądze.
W swojej książce Robert wyjaśnia, dlaczego pomimo całkiem dobrego statusu majątkowego uważa swojego tatę za „biednego ojca”. Wydaje on mianowicie wszystkie zarobione pieniądze na rzeczy, które nie generują kolejnych dochodów – należą do tzw. zobowiązań.
Styl życia jego taty to uosobienie konsumpcjonizmu. Im wyższy stawał się jego dochód, tym bardziej podwyższał on standard swojego życia, a co za tym szło - wyższe stawały się jego koszty. Kiyosaki nazwał to zjawisko mianem uczestnictwa w „wyścigu szczurów“.
Tatę swojego przyjaciela uważał z kolei za „bogatego ojca“, choć finansowo nigdy nie doszedł on do poziomu taty Roberta. Za zarobione pieniądze kupował on jednak aktywa, które pozwalały mu generować kolejne wpływy.
Zawsze wydawało mi się, że mój samochód to część moich aktywów. Dopiero po przeczytaniu tej książki uświadomiłem sobie, że w rzeczywistości zalicza się on raczej do zobowiązań. W rzeczywistości koszty związane z jego utrzymaniem – ubezpieczenie, paliwo czy regularna konserwacja i naprawy – przewyższają bowiem cenę jego zakupu. Napisałem o tym z resztą odrębny artykuł.
Kiyosaki nauczył mnie zwracać uwagę na to, czy nabywane aktywa pozwolą nam wygenerować dalsze dochody. Do takich należy np. zakup nieruchomości przeznaczonej na wynajem, samochodu do pracy jako taksówkarz, papierów wartościowych czy przedsiębiorstwa generującego dochód pasywny.
Średnia klasa na ogół przeznacza swoje dochody na spłaty rat kredytu hipotecznego, wyżywienie, samochód, wakacje czy inne regularne wydatki. Wszelkie oszczędności przechowuje zwykle na koncie w banku lub, w najlepszym przypadku, inwestuje w konserwatywne fundusze o wysokich opłatach. Jest równocześnie największym płatnikiem dla budżetu państwa.
Bogaci stają się natomiast coraz bogatsi, ponieważ nauczyli się widzieć okazje tam, gdzie inni ich nie dostrzegają. Dbają o to, aby ich pieniędze pracowały, dzięki czemu generują kolejne dochody, tworząc efekt kuli śnieżnej – zarabiają coraz więcej.
Dobrze podsumowuje to bliski mojemu sercu cytat:
Bogaty ojciec mawiał: "Kluczem do stania się bogatym jest umiejętność zamiany dochodu z pensji na dochód pasywny i/lub dochód z portfela inwestycyjnego, co należy zrobić tak szybko, jak to możliwe: Najwyżej opodatkowany jest dochód z pensji, zaś najniżej – dochód pasywny. To jest następny powód zwiększania sumy pieniędzy, które mają pracować dla nas. Rząd bardziej opodatkowuje dochód, na który ciężko pracujemy, aniżeli dochód generowany przez pieniądze, które pracują dla nas".
Widać to wyraźnie również w Polsce. Około 39% kwoty, jaką płaci pracodawca zatrudniający pracownika w oparciu o umowę o pracę przy wynagrodzeniu równym najniższej stawce krajowej, trafia do budżetu państwa w postaci podatków i składek zdrowotnych czy socjalnych.
Zobacz też inne nasze recenzje:
- Po prostu kupuj, czyli recenzja finansowego bestselleru
- Umrzeć z zerem na koncie
- Pieniądze albo życie
- 20 najczęstszych błędów inwestorów, czyli wnioski z "Psychologii pieniędzy"
- 7 sposobów na pustą sakiewkę, czyli czego uczy nas stuletnia książka
- Sekrety amerykańskich milionerów
- Playing with Fire
- Moja pierwsza finansowa lektura, czyli bajki dla dzieci wczesnoszkolnych
- Bajki o finansach, czyli edukacja finansowa najmłodszych dzeci
- 10 najlepszych książek o inwestowaniu... i nie tylko