Karol Maślany: Wierzę, że filozofia Finaxa się nie zmieni
Poproszony o napisanie kilku słów na temat mojego doświadczenia z inwestowaniem pieniędzy poprzez Finax z początku poczułem wątpliwości trudne do ujęcia w prostych słowach. Efektywnym odkładaniem prywatnego kapitału, albo po prostu – oszczędzaniem tak, by szybko nie stracić zarobionych uprzednio pieniędzy, interesuję się od kilku lat, ale tylko jako amator.
Zespół Finax | Polecają nas | 27. września 2021
Nigdy nie byłem związany zawodowo z jakąkolwiek firmą inwestycyjną. Nie miałem dostępu do informacji niedostępnych innym prywatnym osobom, nie spłynęła na mnie finansowa mądrość z tajemnych źródeł odkrytych po latach skrupulatnego przeczesywania zakamarków internetu. Innymi słowy, nie mogę rościć sobie prawa do bycia autorytetem w zakresie tego, co inni powinni lub nie powinni robić ze swoimi pieniędzmi. Opinie które mam są w najlepszym wypadku mało odkrywczą i niejasno wyrażoną parafrazą zdania osób bardziej oczytanych ode mnie. Jednak to właśnie w tej osobistej przeciętności, ale rozumianej pozytywnie, jako mało zaskakującej zwyczajności, codziennej „normalności”, znalazłem motywację by przełamać swój opór i podzielić się pewnymi refleksjami na temat Finax.
Zbyt wiele osób, według mnie, wstydzi się przyznać do tego, że o oszczędzaniu wiedzą niewiele, że nie rozumieją czym są stopy procentowe, o co chodzi z inflacją, dlaczego kilku mądrze brzmiących Panów (spójrzmy prawdzie w oczy, są to, niestety, głównie Panowie) mówi im o jakimś procencie składanym, akcjach, obligacjach i innych obco brzmiących tworach, kiedy związek tychże kategorii z codziennym funkcjonowaniem, jeśli w ogóle istnieje, to jedynie na trudno dostępnym, abstrakcyjnym poziomie. Sam, jeszcze niedawno należałem do takich osób, a i teraz nie mógłbym o sobie uczciwie powiedzieć, że znam na wylot każde z powyższych zagadnień.
Pochodzę bowiem z prostej, skromnej rodziny, gdzie gospodarowanie pieniędzy było dziwną mieszanką nadziei w wygraną w totolotka i odkładaniem niewydanych w ciągu miesiąca środków do skarpety. Podczas rozmów o odkładaniu pieniędzy, giełda i kasyno były terminami używanymi zamiennie, a o obligacjach nie mówiono w ogóle. Lokaty i rachunki oszczędnościowe, gdy już się pojawiły, były najbardziej ryzykownymi instrumentami finansowymi. Wraz z rozpoczęciem studiów i stopniowym uświadamianiem sobie, że stabilność finansowa, której wrażenie moi rodzicie starali się tworzyć przez wiele lat, była znacznie bardziej chwiejna, niż mogłem sobie z tego zdawać sprawę, zacząłem – na oślep, bez planu – szukać jakichkolwiek źródeł informacji na temat nie tyle oszczędzania – bo też nie czułem, że mam co oszczędzać – ile nietrwonienia pieniędzy. Mówiąc inaczej, bardziej niż na zarobieniu pieniędzy, zależało mi na wypracowaniu „dobrych” nawyków i odkryciu, jak mi się zdawało, głęboko schowanej intuicji finansowej, która pomogłaby mi nie podejmować kosztownych w skutkach decyzji. To właśnie w trakcie tych chaotycznych poszukiwań, trafiłem na Pana Macieja Samcika, który bardzo szybko stał się dla mnie Wergiliuszem w piekle terminów, niejasności, informacji o drobnych (i mniej drobnych) oszustwach finansowych i fałszywych przekonaniach żywionych przez wszystkich z nas. Pozostał nim do dzisiaj, po parunastu latach od przeczytania pierwszego artykułu jego autorstwa, i to właśnie na jego stronie internetowej (warto nadmienić jej tytuł: „Subiektywnie o Finansach”) po raz pierwszy przeczytałem o Finax.
Super! W końcu łatwy dostęp do ETF-ów.
O funduszach zarządzanych pasywnie, przez komputerowe algorytmy, usłyszałem rok lub kilka lat wcześniej. Wiedziałem, że istnieją, ale wiedziałem też, że dostęp do nich dla indywidualnych inwestorów jest kosztowny. Zaintrygowały mnie, bo wiem, że należę do osób stroniących od nadmiernego ryzyka; z rezerwą podchodzących do przechwałek profesjonalnych inwestorów na temat wyników jakie osiągają inwestując pieniądze w akcje spółek giełdowych; ale też nie mających ani czasu ani inklinacji by spędzać wiele godzin na analizie czy to technicznej, czy to fundamentalnej pojedynczych firm. Nie widząc jednak możliwości zainwestowania w nie pieniędzy, zwróciłem się ponownie ku bardziej tradycyjnym opcjom odkładania kapitału do czasu zapoznania się z wspomnianym wcześniej tekstem Pana Samcika.
Moje pierwsze odczucia względem usługi oferowanej przez Finax dryfowały między pozytywnym ożywieniem („Super! W końcu łatwy dostęp do ETF-ów.”), a delikatnym rozczarowaniem („Dlaczego tylko te ETF-y i dlaczego tylko taki sposób alokacji pieniędzy?”). Jednak wraz z kolejnymi przeczytanymi tekstami oraz rozmowami z Michałem Maninem, który bardzo profesjonalnie znosił moje pytania na infolinii, przekonałem się, że oferta zaprezentowana przez Finax dobrze wpisuje się w zróżnicowanie, którego szukałem w swoim portfelu inwestycyjnym. Jest znacząco mniej ryzykowna niż tradycyjne instrumenty giełdowe, ale też znacząco bardziej ryzykowna niż obligacje skarbowe (daje więc szansę na zarobienie pieniędzy w dłuższym terminie, przy stopie ryzyka, która nie stanie się źródłem lęku o zaoszczędzone środki w sytuacji drastycznych spadków cen akcji na giełdzie). Czysto praktyczne powody takie, jak pomoc podczas rozliczeń z fiskusem, czy tzw. automatyczny rebalansing są istotnym dodatkiem, ale tym co miało dla mnie największe znaczenie było zaobserwowanie, że Finax wziął na siebie bardzo trudne zadanie edukowania zwykłych osób w różnorodnych zagadnieniach finansowych poprzez swoją stronę internetową oraz kanały mediów społecznościowych. Robią to w sposób przystępny i bez mydlenia oczu profesjonalnym żargonem. Pomagają w wypracowaniu nawyków, które nie każdemu przychodzą z łatwością. Innymi słowy, robią wszystko to, czego sam szukałem w różnych miejscach kilkanaście lat temu.
Inwestuję w wewnętrzny spokój
W dniu kiedy piszę poniższe słowa Finax stanowi około 13% mojego portfela. Udział ten będzie się stopniowo zwiększał wraz z upływem czasu i terminów zapadalności na różnych lokatach. Mój cel inwestycyjny raczej należałoby opisać jako pewną emocję, niż materialny, namacalny obiekt, czy konkretne doświadczenie życiowe. Wydaje mi się bowiem, że inwestuję w wewnętrzny spokój, tj. poczucie, że za 15-20 lat od teraz ja, albo moi bliscy, będziemy mieli pieniądze, które pozwolą nam nie zastanawiać się nad tym, czy z miesiąca na miesiąc nasza sytuacja finansowa ulegnie dramatycznej zmianie przez nieprzewidywalność kolei losu. Wierzę, że pozostawiając pieniądze z Finaxem uda mi się osiągnąć ten cel. Liczę też na to, że filozofia Finaxa nie ulegnie zmianie, bo kombinacja „pracy u podstaw” z przekonującym produktem wydaje się dokładnie tą, której zwykłym inwestorom do tej pory brakowało.
Karol Maślany